á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jakiś czas temu trafiłam na wywiad przeprowadzony z Julią Pietruchą, aktorką i wokalistką. Możliwe, iż kojarzycie jej nazwisko. Opowiedziała o swoich wojażach, z czego najbardziej zaciekawiła mnie historia o Azji. Na starym motocyklu przejechała sześć tysięcy kilometrów. Imponujące! Od tamtej pory dużo analizowałam, aż finalnie mogłam znaleźć ukojenie w literaturze. Gdy tylko w zapowiedziach przeczytałam opis „Ubuntu”, to wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Nie słyszałam o Heather Ellis, ale postanowiłam dać jej kredyt zaufania, choć postawiłam wysoko poprzeczkę. Wręcz zażądałam frapującej powieści. I autorka nie rozczarowała. Spędziłam nad egzemplarzem wspaniały tydzień, stopniowo delektując każdą stroną. Pogoda wtedy również dopisała — idealne połączenie. Parna Afryka, parna Polska, a w formie uprzyjemnienia dni, świetny kawałek literatury. Wiem, że niektórzy pewnie uważają, iż przesadzam, lecz musicie mi zaufać.
Bijąca od Heather odwaga poraża. Wyprawa nie była usłana różami, trzeba wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności. Afryka to kontynent nęcący, nieujarzmiony. Ten ostatni atrybut może być zarówno wadą i zaletą. Bohaterkę spotkało sporo przygód zagrażających jej życiu. Należy też wspomnieć, iż cała historia miała miejsce przed ponad dwudziestu laty, jak kłopoty miały łatwiejszy dostęp do człowieka. Ellis została zaatakowana przez uzbrojonych bandytów, na odsiecz przybyli lokalni rybacy. Właśnie, tym samym dochodzimy do sedna „Ubuntu”. W pewnym stopniu wyjaśniono to słowo już w opisie książki, jednak dodatkowo poszperałam. Znalazłam dodatkowe tłumaczenie, które jeszcze bardziej związało mnie z powieścią.
Najłatwiej przełożyć wyraz na polski za pomocą całego zdania. „Jestem dzięki Tobie” — oto rzeczywisty duch przyjaźni, zrozumienia, dzielenia tym, co mamy. Istota człowieczeństwa. Heather, mimo napadu, spotkała masę pozytywnych ludzi, pragnących ugościć cudzoziemkę. W ten sposób mogła zasmakować egzotycznych potraw, obserwować codzienność plemion lub kontemplować urodę przyrody. Te doświadczenia zdecydowanie ukształtowały kobietę i cieszę się, że postanowiła opisać tak specyficzne oraz godne uwagi chwile. Z zapartym tchem śledziłam kolejne jej przygody, czekając na więcej. Interesujący styl!
Z każdej strony biją skrajności. Dlatego długo myślałam, czy byłabym w stanie zmierzyć się ze swymi strachami. Los rzucał Heather pod nogi wielkie kłody. Ciężko chorowała na, między innymi, malarię, wiele razy musiała naprawiać motocykl, ulegała wypadkom. Potem piękne momenty wynagradzały trud. Idealna lekcja pokory, sprawdzenia intuicji. Podziwiam naszą bohaterkę, z przyjemnością spotkałabym się z nią na herbacie i posłuchała relacji. Dobrze, iż przynajmniej mogłam „pochłonąć papier”. Ellis posiada dar „gawędziarstwa”. Niezwykle rzadka cecha, która wymaga pielęgnacji. Wpadłam na informację, iż autorka pracuje nad kolejną częścią, tym razem poświęconą Australii. Nie mogę się doczekać! Trzymam kciuki za rychłe ukończenie.
„Ubuntu” to wartościowa lektura. Pokazuje, że warto przełamywać strach, opory, wychodzić naprzeciw wyzwaniom. Świetnie przedstawiona Afryka nęci i sądzę, iż wielu czytelników nabierze ochoty na podobną podróż. Lato ciągle nie dobiegło ku końcowi, więc nie bójcie się poznać miejsc, których nie widzieliście. Mogą istnieć nawet kilkaset metrów (!) od Was — po prostu się rozejrzyjcie, weźcie książkę pod pachę, biegnijcie do przygody!